Ja, nauczyciel czyli budżetówka szkolna w pigułce

przez j

Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda statystyczny dzień nauczyciela? Albo taki dzień, gdy rzeczony nauczyciel ma rady pedagogiczne czy zebrania z rodzicami?! Życie już wielokrotnie mi pokazało, że ludzie słysząc słowo: nauczyciel – widzą: leniwą istotę, która ma więcej wolnego niż przeciętny człowiek, zarabia za dużo, uczyć nie umie lub nie wie jak no i oczywiście zawsze jest zawzięty na uczniu, który rzecz jasna jest całkowicie niewinny. I tak pokażę tę negatywną stronę tego zawodu, nie w szkole, która zajmuje jedno z pierwszych miejsc w rankingach. Tak są czasem chwilę sympatyczne, ale według mnie ostatnimi czasu jest ich mało, mają miejsce w przeciągu roku, a nie codziennie, napomknę o nich, ale opiszę Wam mój dzień z tej ciężkiej perspektywy.

Nie, no oczywiście, że generalizuję, to nie tak, że 100% społeczeństwa właśnie tak myśli. Ale niestety, dość duża część ludzkości właśnie tak trochę kiepsko myśli o nas. Ale do rzeczy! Dzień w budżetówce ma swoje plusy i minusy.

Jak wiecie to w budżetówce przede wszystkim jest jeden argument, który przemawia za pracą dla Państwa. Zgadniecie?! Jeśli pomyśleliście o kasie to poniekąd macie rację. Nie chodzi o kwoty jakie się zarabia, bo ustalmy, po tegorocznej podwyżce najniższej krajowej, wszyscy mają więcej, a my nie. Ba, nawet zarabiamy chwilami mniej niż woźna w szkole, o robotnikach czy sprzedawcach nie mówiąc. I to nie tak,  że ja się wywyższam, ale uważam, że nie po to człowiek harował na studiach, zdobywał kwalifikacje czy robił inne super magiczne kursy, żeby dostawać ochłap kasy. Ale wracając, pracując w budżetówce masz pewność, że kasę dostaniesz. Kolejno „trzynastka” tak, nadal ją dostajemy i tak jest to fajne. „Grusza” czyli dofinansowanie wakacji czy też środki pieniężne na święta to też super. Ale czy to wystarczające wynagrodzenie naszej pracy?! No ja nie jestem obiektywna.

Dzień z życia szarego nauczyciela, w szkole państwowej.

5:40 pobudka

5:40- 6:40 szykowanie się do pracy, wyjście na autobus/tramwaj jak kto woli

7:10 pierwszy telefon od rodzica, o tej godzinie zazwyczaj dzwonią rodzice lub opiekunowie nadgorliwie, wiecznie oczekujący, że ich pociecha (zauważmy, że co najmniej 16 letnia) musi mieć opiekę przez cały pobyt w szkole, bo a „nóż widelec” ktoś go do złego namówi, okradnie, wleje alkohol lejkiem czy też wstrzyknie do nosa narkotyki, bo pociecha przecież „nie, no nigdy w życiu”, „tylko koledzy namawiają”, „koledzy mają zły wpływ”, „bo to dobre dziecko”….. mimo starań rodzic nie łapie o co chodzi, nie chce przyjąć do rozumu, że jednak dzieciak święty nie jest i ma swoje za uszami….:/

8:15 pierwsza lekcja, jak ma się szczęście to i fajniejsza klasa się trafi, statystycznie rzadkość….więc trafiacie na klasę problematyczną, jeden nie chce odpowiadać, drugi nie chce pisać, trzeci nic nie rozumie i powtarza notorycznie”nie wiem, nie umiem”… tłumaczysz, rozpisujesz co tam trzeba, nie to, że 50ty raz to samo powtarzasz…jak będzie lepiej to i się znajdzie ktoś, kto Wam pociągnie lekcję, bo jest dobry z przedmiotu, ogarniający czy też po prostu ma chęci. W ciągu 45 minut 800 razy powtórzysz „zostaw ten telefon”, „ostatni raz Ci zwracam uwagę”, „poproszę telefon, odbierzesz u dyrektora”, „nie rozmawiaj” itd….

9:10 – 14:40 cofnij się i to co działo się na pierwszej lekcji, powtórz mniej więcej 7 razy….Jak dobrze pójdzie, może Ci się trafić jakieś okienko i zjesz kanapkę…. Jak masz sporo szczęścia to uda Ci się iść siku na którejś przerwie… Poza tym, wyślesz około 5 smsów do rodziców o nieobecności ich „króliczka”, w odpowiedzi zamiast ” tak, wiem/ nie wiem proszę usprawiedliwić/nie usprawiedliwiać, bo…” czytasz „ok” lub „dziękuję, pozdrawiam” i wtedy wiesz tyle samo co przed wysłaniem owego smsa, a szlag Cię trafia bo właściwie to na co wysyłasz i dlaczego to Tobie ma zależeć na frekwencji nie jednego „pociesznego stworka”… W między czasie może, ale niekoniecznie, uda Ci się wypić trzy łyki ciepłej kawy bądź herbaty, jak masz szczęśliwy dzień to może i machniesz z dwie ciepłe kawy, a jak nie to i połowy nie dasz rady, o temperaturze wyższej niż pokojowa nie ma mowy… Co więcej, rozwiążesz zapewne z 4 iście ważne sprawy, złe samopoczucie rzeczonej pociechy, która przed lekcją czuła się wyśmienicie, po lekcji też nie prezentuje się na zbyt chorą, ale w tym konkretnym momencie właśnie żegna się z życiem, mówiąc, rodzicielce (tak, najczęściej błagają mamę), że dłużej nie da rady i trzeba go/ją zwolnić….kolejno, „ten mnie popchnął”, „tamten mnie wyzywa”, „wiem dostałem uwagę, ale przecież to nie JA zrobiłem”, a zaznaczam, że pracuję w liceum…..

15:50 wrócisz do domu

I tutaj w zależności od kontekstu możesz dalej nie móc usiąść, bo tak jak ja masz małe dziecko, jak nie to właśnie świat Ci powie, że jest milion rzeczy do ogarnięcia. Potem zasiądziesz do pracy dalszej, szykowanie miliona kserówek, sprawdzianów, kartkówek, materiałów edukacyjnych, ozdób do sali, bo przecież idzie święto czy innych dupereli, takich jak 500tne sprawozdanie z realizacji godzin wychowawczych czy też raportu z kontaktów z rodzicami. Tonąc w robocie, dalej będziesz kombinować w swej główce, jak przekonać dzieci, że hejt to hejt i jest beeee, jak namówić nie jednego gagatka, żeby jednak się spiął i zaliczył poprzedni semestr, bo szkoda czasu tudzież jak im przedstawić wiedzę, którą już powinni byli posiąść w podstawówce ale ups! coś poszło nie tak. Jakiś błąd systemu lub kornik zeżarł….

I tak nastąpi kolejny dzień, bo zanim organizm załapie, że właśnie się regeneruje w czasie snu to właśnie zadzwoni Ci budzik!

A teraz….przejdźmy do momentu, kiedy o 15:50 nie wrócisz, bo właśnie o 15:30 zaczęła się rada pedagogiczna, na której właściwie ciągle słyszysz to samo, omawiasz, analizujesz itd itp….. A wtedy pojawia się kolejne wyzwanie! Spotkanie z rodzicami, którzy przychodzą i albo nie wiedzą właściwie po co przyszli, zasiadają w ostatniej ławce, udają, że ich nie ma i tak jak za szkolnych lat modlą się, żeby spotkanie się już skończyło. Są jeszcze inne typy np. rodzic koordynator – on wie co powinieneś zrobić, kiedy  i jak, jak uczyć i zarządzać klasą; rodzic egzaminator – przepyta Cię z procedur czy innych oczywistych dla niego rzeczy, a na każdym kroku będzie Ci powtarzać, że on wie i to znacznie lepiej niż Ty. Są roszczeniowi, awanturniczy… Świat uległ zmianie, kiedyś uczeń ponosił odpowiedzialność za ocenę negatywną, a dziś to rodzic przyjdzie do nauczyciela z awanturą, czemu to jest ten owy nauczyciel taki podły i postawił, wariat jeden jedynkę „króliczkowi”.

Aaaa, jeszcze jeden magiczny aspekt pracy nauczyciela – chcesz długopis to sobie kup, chcesz markery do tablicy to wiesz gdzie jest papierniczy. Chcesz dekorację, papier kolorowy zakup i sobie zrób. Sprawdziany drukowane najlepiej w domu, na własnej drukarce, na własnym papierze i w dobrej jakości…. Kredę mamy to powinno Ci wystarczyć, ciesz się, że masz dostęp do wody, bo herbatę czy kawę to przynieś sobie z domu…. Pracowałam w różnych zawodach, moje CV nie jest ubogie, ale to jedyna praca kiedy z domu wynosisz do pracy!!! Nie zarabiasz kokosów, ale część i tak musisz zainwestować właśnie w tą pracę.

Pozytywy, tak czasami osiągniemy wychowawczy sukces, mnie się zdarzył i będę o nim pamiętać zawsze. Dostaniemy dowód wdzięczności od ucznia i nie mówię tu o prezentach , a o słowach… Ktoś zainspirował się Tobą i poszedł ma studia przez Twój przedmiot lub zrobił dla Ciebie tort, bo miałeś urodziny, ktoś inny po skończeniu szkoły nadal od czasu do czasu zagada do Ciebie na facebook’u „ jak się masz”…. i to wszystko jest cudne i przesympatyczne, ale tych momentów jest znacznie mniej i okupione są zawsze ciężką, nieprzerwaną pracą jednej osoby, która może i ma ponad przeciętną cierpliwość, ale do czasu… każdy jest tylko człowiekiem i z emocjami czasami ciężko sobie poradzić, szczególnie kiedy świat wmawia Ci jak niewiele jesteś wart….

I jak Wam się podoba?! A potem się dziwią, że nauczycieli ubywa:D

A teraz…spadam nadrabiać robotę, bo późno się robi:)

Keep Calm and Carry On:)

You may also like

Napisz komentarz