Dopiero co ukazała się na półkach księgarni, w twardej oprawie, okładka krzyczy o mętliku w głowie…Dokładnie w czasie kiedy się czyta to tworzy się wielki mętlik.
„Zasypianie” by Piotr Cielecki, premierę swoją miało 12.lutego. A ja nie mogłam się doczekać, żeby książkę przeczytać, nie bez przyczyny, przecież nie co dzień poznaje się autora. Tak czy siak, zaczynając od początku… Na okładce książki możemy przeczytać podsumowanie. Mowa tu o bezpruderyjnej prozie w świecie seksu i relacji męsko-damskich z punktu widzenia mężczyzny. O bliskości i obcości.
Autor młody i zdolny – tak można zdecydowanie podsumować. Myślę również, że zdeterminowany – bo kto dzisiaj wydaje książki. I takie. Chyba nie powiem źle jeśli uznam ten rodzaj książki za w pewnym stopniu kontrowersyjny. Gdzie chwilami czytając nasuwa się samo: gdzie idziesz, boże, ale po co Ty to tak widzisz/ Jej mówisz itd itd….
Nie wiem na ile Piotra (autora) jest w Piotrze (bohaterze), bo gdzieś chwilami zaciera mi się cienka granica. Fotografia, Łódź i sztuka jest częścią na bank łączącą te dwa światy.
O czym jest ZASYPIANIE? Chyba właśnie o zasypianiu i budzeniu się w szarej codzienności, dniu za dniem, zatraceniu rzeczywistości i zalewaniu się gigantyczną ilością alkoholu, który chyba ma na celu coś więcej niż samą czynność picia – może ucieczkę. Niewątpliwie można uznać, że ktokolwiek książkę tą przeczyta będzie miał swoje odczucia i na swój indywidualny sposób ją zinterpretuje. A tak poza tym zasypianiem, książka jest o „pomidorkach koktajlowych” 🙂 czymś przysłowiowym, co trzyma nas w naszej lubianej i bezpieczniej codzienności, czymś co ma zatrzymać nam chwile / miłość i sekundę, która jest bezpieczna i szczęśliwa, jakąkolwiek byśmy widzieli ją szczęśliwą – tą którą chciało by się pochłaniać w ilości wielkiej, nie chcąc oddać ani stracić. O czym jeszcze? O tym, że żyjemy z dnia na dzień nie myśląc czym powinno dla nas być to życie. O tym jak można być jednocześnie tak blisko i tak daleko od siebie. To brawurowy obraz relacji międzyludzkich – kobiet i mężczyzny, kolegów i rodziny.
Czyta się wybitnie szybko, pochłania się kartka po kartce, nie zauważając jak mija czas. Do można powiedzieć połowy może ciut więcej, czytelnik ma wrażenie, że wie już wszystko tak jak bohater – wie co dalej, jak zareagować, że nic nie jest w stanie zaskoczyć. I w pewnym momencie, autor sugeruje zachowaniem jednej z postaci, że coś ulega zmianie, ale jest to na tyle subtelne i niezauważalne, że zarówno bohater jak i czytelnik przechodzą obok tego bez większego zastanowienia. Dopiero po pewnym czasie wszystko wywraca się do góry nogami. Kruchość życia i życie pełną piersią – nasuwa się na myśl. Ale?
Zawiódł mnie chyba sam koniec, może nie zrozumiała, może niezrozumienie zakończenia było celowe..Może pokazuje, że świat który sobie umościliśmy, ten mały kawałek planety w której czujemy się bezpiecznie mimo wszelkich zmian/sytuacji trudno jest nam zmienić i wolimy zostać w tym swoim już dobrze znanym kącie świata?!
Podsumowując, książka daje do myślenia – chwilami jednak zastanawiam się czy, aby nie za mocno chcemy dopisać sobie jakąś ideologię. Tak czy owak, zgadzam się całkowicie, bezpośrednia, dosadna literacka praca. Polecam osobom, które lubią taką literaturę.
A teraz…Keep Calm and Carry On 🙂