Homeschooling czyli zdalne nauczanie w czasie kwarantanny

przez j

Kolejny artykuł z czasu kwarantanny, chyba jak zapis z pamiętnika. Do tej pory nic takiego w moim życiu się nie wydarzyło, ba w życiu mojej babci również. Zatem jest to coś czemu sprostać musi cały świat, a kiedyś na bank będą się uczyć o tym dzieci z podręczników.

Ale dziś kilka słów o zdalnym nauczaniu, które zostało w Polsce wprowadzone 25 marca. Oczywiście, zostawiono nam pewnego rodzaju dowolność jeśli chodzi o rodzaj zajęć zdalnych to jest: mailing, telekonferencje, platformy edukacyjne itp. No i co się wydarzyło?!

Padło pełno słów różnorakich od tych super pozytywnych do tych okropnie krzywdzących nas, nauczycieli. Jaka jest prawda w tym całym zdalnym nauczaniu, nikt nie dociekał. Bo i  po co?! Tak, usłyszeliśmy od samego Ministra, że dajeMY radę, ja się tylko pytam, kto daje radę i czemu naszą pracę przypisuje sobie Minister?! Potem zaczęły się tysiące głosów, że ta zdalna edukacja to tak naprawdę nauczanie domowe, że odbywa się tylko wysyłanie materiałów do uczniów i tyle. Że zdalne nauczanie nie zastąpi kontaktu z nauczycielem..co stawia jedno podstawowe pytanie: w zeszłym roku był strajk i zadziwiające, że wtedy ludzie mówili, że jesteśmy do niczego i jak nie chcemy to możemy nie pracować, świat się nie zawali i wszyscy sobie poradzą..I tak dalej….

Potem jeszcze pojawiła się Szkoła TVP(is) czyli klapa, głównie ze względów innych niż amatorki przed kamerą, a nauczycielki z dużym doświadczeniem zapewne. Ale to zdyskredytowało nauczycieli na całej linii.

W między czasie telewizje zasypywały nas obrazkami jak to pięknie wygląda, telekonferencje, zajęcia online. No tak, częściowo tak to wygląda, zapewne w większości szkół takich jak moja nie ma takich zajęć, w brew pozorom, nie dlatego, że nauczyciele sobie „nie radzą”! Ale możliwości uczniów też są ograniczone, techniczne czy logistyczne. Na przykład mamy trójkę rodzeństwa, jeden komputer, dzieci w wieku szkolnym, zajęcia online w tych samych godzinach – jak to pogodzić Szanowny Rządzie?! A rodzic zapewne też ma home office, więc jak się pytam?

Tak, ja pracuję z dziećmi znacznie starszymi, klasy liceum, więc możliwe, że jest to „prostsze”. Niestety, to właśnie moi uczniowie nie chcieli telekonferencji, aby ćwiczyć mówienie czy cokolwiek innego. Nawet większość klas (prócz 1), które uczę nie chciały używać platformy do nauki. I co mam zrobić? Został mailing, tak, wysyłam im zadania mailem, otrzymuję je od nich zrobione i muszę sprawdzić oraz odesłać informację zwrotną / ocenę / poprawione błędy. Czasem wytłumaczyć coś czego nie rozumieją. Wiecie ile to roboty? Nie tylko rodzice mają TRUDNOŚĆ w ogarnięciu wszystkiego.

Weźcie pod uwagę, że my, nauczyciele też jesteśmy rodzicami. Naszymi dziećmi też się musimy zająć, do tego w tym samym czasie prowadzić zajęcia zdalnie, jeśli wysyłacie mailem zadania, które normalnie zrobilibyście w sali, to: w sali załóżmy jest 15 osób, w sali lekcyjnej, robisz zadania sprawdzasz i poprawiasz w jednym czasie, mówisz raz jaka jest poprawna odpowiedź, wszyscy mogą zanotować, tutaj dostajesz tych zadań zrobionych razy 15 osób w klasie, sprawdź teraz 15 prac i wyślij każdemu czytaj 15 osobom odpowiedź z informacją dotyczącą zadań, gdzie błąd, jaka poprawna odpowiedź i ewentualnie dodaj coś od siebie. Ja prowadzę jeszcze z dwiema osobami CHĘTNYMI telekonferencję z mówienia / ustny egzamin maturalny/, bo tylko dwie się zgłosiły!!! A to też cała logistyka, ktoś w tym czasie zajmuje się maluchem w innym pokoju, a ograniczenie 3 latka graniczy z cudem.

Wiecie ile pracuje normalnie nauczyciel?! Tak, przy tablicy 18h, pozostałą robotę zabieramy do domu, teraz pracuję od momentu kiedy wstanę, do około 21/22. Codziennie! Czy to czasem nie przekracza 40h/tygodniowo? Właśnie.

Wszyscy jesteśmy w ciężkiej sytuacji, niech rodzice zobaczą jak to jest uczyć ich pociechy. Każdy wariuje w tej sytuacji. Ale po co od razu krytykować tych, których i tak się nie słucha jak się bronią. Trzeba się zawsze przyjrzeć innym strono medalu.

Więc jak Wam Moi Drodzy idzie to domowe nauczanie? Miejmy nadzieję, że dzieci nauczą się samodzielnego uczenia się, to procentuje na przyszłość:)

Musimy z tej sytuacji wyciągnąć jakieś pozytywne efekty, a ta samodzielność w nauce taka właśnie powinna być. Bo wieczne wykonywanie zadań za dzieci, co ma miejsce od samego przedszkola jest karygodne, szczególnie dlatego, że bardzo szkodzi wiedzy młodych uczniów, odpowiedzialności czy też samodyscypliny.

Do tego nas, rodziców i pracowników nauczy to takiej organizacji, o której w życiu nie słyszeliśmy. Zmienił się kontekst i nic już nie jest tak zorganizowane jak kiedyś.

A teraz…zabieram się znowu do pracy…ugotuję jedną ręką obiad swojej córce, drugą ręką odpiszę na maila, a moja głowa znów będzie wymyślać nowe atrakcję dla 3letniej córki….

A teraz….Keep Calm and Carry on:)

You may also like

Napisz komentarz