Na rynku możecie spotkać miliardy kalendarzy adwentowych. Ale czy spełniają Wasze oczekiwania? No właśnie moich nie. I o ile miałaby, kupować dla siebie to jak Cię mogę, da się coś wybrać, wybredna nie jestem, kosmetyczne dają radę. Tak dla dzieci to ja nie znalazłam, jak Wy znaleźliście, dajcie znać.
Owszem, są słodkie kalendarze z czekoladkami, jajkami i innymi cukrowymi historiami. Ale co jeśli moje własne dziecko nie je słodyczy, raz jest jeszcze za małe, dwa na rynku o dobrą rzecz, nie zawierającą tryliarda łyżeczek czystego cukru, pomijając inne „pyszne” dodatki to już ze świecą szukać. I idąc za radą Doktor Ani, po co kupować tysięczną czekoladę, kup kredki! I tym sposobem zdecydowałam się na kalendarz adwentowy made by Mama.
Tak więc, wzięłam czyste kopertki, napisałam na nich numerki, każdy niech dekoruje jak chce:) U mnie zapewne zostaną w pojemniczku, Julka jest jeszcze dość mała, więc nie do końca ogarnie system, muszę Jej dawać po jednej kopertce, bo gotowa rozerwać wszystkie.
Co kupiłam? Więc same „najpotrzebniejsze” rzeczy. Ciastolina, piasek kinetyczny, spinki i gumki do włosów, naklejki, kredki Bambino, kredki do buzi, skarpetki świąteczne, przyklejki świąteczne do szyby czy też butelka do karmienia lalek… Zawsze możecie uzupełniać kalendarz z innymi członkami rodziny. Im więcej głów tym lepiej, a do tego finansowo korzystniej:)
Każdy z nas pamięta jak fajnie było coś dostać, nawet drobiazg, bo to właśnie z drobiazgów dzieci się tak cudnie cieszą. Do tego możecie faktycznie wsadzić wszystko co aprobujecie, bez obawy, że dziecko naje się chemii, czy też zrobi sobie krzywdę jakimś małym elementem.
A teraz…do dzieła…Keep Calm and Carry On:)