Aktualnie mój temat na czasie 😀 Sen to towar deficytowy, szczególnie dla mamy. Ok, ok, nie bijcie, może i niektórzy tatusiowie wstają w nocy i również cierpią na tę przypadłość zwaną zmęczeniem, ale ustalmy, mało takich. Tak więc sen i rodzice to niestety hasła nie idące w parze. Ja się tylko czasem zastanawiam do którego momentu organizm matki wytrzymuje…Bo każdego dnia mam poczucie, że to już ten limit. A tu jednak się żyje, wstaje i działa.
źródło: weheartit.com
Ale dziś nie o tym, a o śnie tego malucha czyli niemowlaka. Za każdym razem pisząc tekst o dzieciach czy tematach powiązanych, będę niezmiennie powtarzać, lekarzem nie jestem, są to moje subiektywne odczucia i obserwacje.
Zatem, w okresie noworodkowym, Mała Istotka spała właściwie ciągle, szczególnie tym czasie kiedy to leżałyśmy w szpitalu, jedzenie, spanie, jedzenie, spanie itd. Później troszkę się uaktywniła, ale też schemat dnia opiewał na te dwie funkcje – jedzenie i spanie. Natomiast od pewnego momentu, serio nie wiem kiedy, uaktywnienie sięgnęło zenitu i tak też właściwie nie śpimy:D
Wg podręczników czy też lekarzy (różne podręczniki, różne dane) niemowlak potrzebuje snu pomiędzy 9, a 20 godzinami na dobę. Co oczywiście uzależnione jest od wieku malucha i dla mnie niewątpliwie charakteru / temperamentu czy jak zwał tak zwał, niemowlęcej aktywności. A że u nas jest to maluch bardzo aktywny, a teraz od momentu kiedy już się przemieszcza (pełznąć, półczworakując) to już oczy dookoła głowy. Tak też uważam, że J. nie śpi z jednej podstawowej przyczyny: w koło jest zbyt ciekawie, po co tracić to na rzecz snu. Przecież sen jest przereklamowany. Co prowadzi dalej do całkowitego zmęczenia, które znowu powoduje problem z zaśnięciem. I tak kółko się zamyka. Do tego doszła niepokonana siła wewnętrzna: śpię na brzuchu i co mi zrobisz, którą śledzi wersja – nie, ja nie chcę na brzuchu, a po przekręceniu osobnika na plecy nagle, nie wiadomo skąd, nadchodzi to jakże głośne – nie, to też nie!!!!
Nie wiem jakie Wy macie niemowlaki, ale mój niemowlak raczej mieści się w dolnej granicy jeśli chodzi o zapotrzebowanie na sen. Jak się usypia dziecko?! Serio już sama nie wiem:)
- kołysanie
- bujanie
- śpiewanie
- mruczenie
- czytanie
- zachowanie totalnej ciszy
- mizianie
- niedotykanie
- danie się wylatać po łóżeczku
- trzymanie, aby się nie ruszało
- jasno / ciemno w pokoju
- padający deszcz, rechot żab, bicie serca
- suszarka / odkurzacz
- jedzenie
- niejedzenie
- opatulenie czy też „krępowanie”
- …..
I serio, czasami nic nie pomaga. Są jeszcze jakieś sposoby? A może odpuścić i wyłączyć odbieranie bodźców? Jęczenia, marudzenia i czekać aż samo padnie?! Czasami tylko to pozostaje ;D
Jako, że przez moment miałyśmy problem z wzmożonym napięciem mięśniowym, co wg niektórych źródeł nie zanika, to może to ją blokuje. Dodatkowo stawiam, że w dni przepełnione wrażeniami i nadmierną ilością ludzi, jest najnormalniej w świecie przebodźcowana. To tylko moje przypuszczenia, może macie podobnie i będziemy się łączyć w bólu. Tak czy siak, pocieszam się myślą, że kiedyś to minie, zapewne wtedy, kiedy będzie trzeba wstać, bo coś będzie zaplanowane lub zacznie się przedszkole. Bo wiecie jak jest mus wstania, to jakoś najlepiej się śpi. I tak też może być w tym przypadku.
A teraz….Idę usypiać dalej o ile sama nie zasnę…Keep Calm and Carry On:)
źródło: lovethispic.com