Dzisiaj jest taki artykuł, który zdecydowanie znowu jest takim kłębkiem przemyśleń. Zapewne każdy z Was się spotkał z tym, że do dzieci ludzie zaczynają mówić w zupełnie dziwnym języku, dziecinnym, zniekształcającym słowa i komunikaty. No i nie będę ukrywać, że działa to na mnie jak płachta na byka. Od kiedy babcia to baba, a jedzenie to am am.
Jak to jest, że dorośli zaczynają seplenić i tak dziwnie gadać, a przecież do siebie mówią poprawnie?! No i o ile rozumiem, że starszym osobom trudniej jest wytłumaczyć czemu tak ważne jest mówienie do dzieci we właściwy sposób. To nie jestem w stanie zrozumieć czemu młodzi ludzie, wydawać by się mogło, że przecież są światowi, zaznajomieni z wszystkimi nowinkami dotyczącymi wychowywania małych dzieci, to nadal popełniają takie błędy. Co nie tłumaczy starszych osób używających takowych zniekształceń jeśli mają zwracaną uwagę, że jest to błędne. Warto moi Drodzy, uszanować decyzję rodzica.
Nie jestem logopedą, więc to jest tylko moje spostrzeżenie dotyczące tego jak wiele ludzi w ten sposób mówi do dzieci. Moje spostrzeżenie jako rodzica, nie specjalistę. Jednakże mogę się odnieść do swojej wiedzy pedagogicznej.
Czemu tak ważne jest poprawne mówienie do dzieci?
Pierwsze i najważniejsze!! Czy to nie jest oczywiste, że dzieci najszybciej i najlepiej uczą się poprzez naśladowanie. Zatem jak mówimy do nich poprawnie to ich mózg właśnie taką formę przyswaja – uczy się właściwie wypowiadać, mimo wszelkich swoich zniekształceń słów.
Kolejno, mówienie do dziecka jak do osoby trzeciej też niestety nie jest poprawne (i choć zdarzało mi się mówić, Mama zrobi Julisi to czy tamto, staram się kontrolować i unikać), znów ładuje w dzieci szereg błędów, których potem ciężko się pozbyć, bo jak dwulatkowi wytłumaczyć, żeby używał właściwych końcówek inflekcyjnych?!
I teraz weźmy dzieci, które późno zaczynają mówić na tapet. A rodzice ciągle tylko słyszą komunikaty – jeszcze nie mówi, co tak długo, zrób coś z tym, idź do lekarza/logopedy etc. Frustracja narasta u rodzica, a nie pomaga to dziecku, które uczy się dopiero świata i między innymi mowy. Są oczywiście w rozwoju dziecka jakieś ząbki, kiedy właściwie dziecko powinno zacząć mówić słowa/zdania, a jak nam coś nie gra to zawsze się można skonsultować ze specjalistą. Co nie zmienia faktu, że sepleniąca i zdrabniająca wszystko jak leci mowa, takim dzieciom nie pomaga w nauce mowy. O wiele prościej nauczyć się na samym początku poprawności niż potem ją wprowadzać. Nie mówiąc już o podwójnej robocie dla mózgu.
Wszędzie się trąbi o tym, że dziecko jest równym nam człowiekiem, żeby traktować nawet najmniejsze dziecko należy traktować tak jak byśmy my, dorośli chcielibyśmy być traktowani. A czy my do szefa w pracy mówimy: ojojoj, cioś Pan w kiepskim hiumorku?! Albo do Pani w sklepie: Popiosie serka 5 deczka:D
A jak będziemy ciągle zmiękczać i seplenić nic dobrego z tego nie wyniknie, dzieci będą miały błędne wzorce. A wyprostować błędnie przyswojone słowa, struktury jest bardzo trudno wyprostować.
Więc z tego miejsca APELUJĘ!!! Ludzie! Opanujcie się!!! Mówcie normalnie, nie zdrabniajcie każdego słowa jakie wypowiadacie, nie traktujcie dzieci infantylnie. Niech się uczą właściwego mówienia. Jest BABCIA nie BABA, jest DZIADEK nie DZIADZIA. Jest NIE WOLNO a nie NU NU, JEDZ a nie AM AM!!!
O wiele łatwiej będzie dzieciom i rodzicom.
A teraz… Keep Calm and Carry On:)