W mediach wszelkich pełno dziś informacji na temat zmian jakie następują z roku na rok w szkolnictwie polskim. Większość z nas ma jakieś względne pojęcie o tych „nowościach” fundowanych nam przez rząd. Inni zaś kompletnie się nie orientują, a czasem nawet powtarzają informacje zupełnie sprzeczne z zaistniałą sytuacją.
I tak albo jesteśmy sami uczniami, rodzicami lub pracujemy w szkolnictwie dotyka nas codziennie wszystko co nazywamy zmianami, co w moim odczuciu jest jednak dużym powrotem do tego co było. Zaznaczmy, że zaktualizowano parę elementów, za to sam schemat wrócił do tego, który już na sam koniec lat 90.
Czyli mamy szkołę podstawową 8 letnią i ponadpodstawową 4 letnią lub zawodową 5 letnią. Czy nie brzmi jak kiedyś. Pomijając schemat – zmieniono podstawę programową. Spowodowano wielki chaos początkowo w podstawówkach, następnie w szkołach średnich.
Jako uczennica byłam poddana z „nienacka” zmianie szkoły na gimnazjum – tak pierwszy i to testowy rok – kiedy to przez 5,5 roku uczyli mnie starym systemem, nagle wprowadzono nowy i wszyscy mieli poczucie, że nie ogarniają. Następnie przystąpiłam do NOWEJ matury, od tamtego czasu już było kilka nowych matur i nagle okazało się, że szkolnictwo wyższe też wprowadziło zmiany i kierunek na który poszłam nie jest 5 letni magisterski tylko już dwupoziomowy 3 lata licencjat i 2 lata magister.
Jako nauczyciel też już kilkakrotnie musiałam przyswajać zmiany – podstawy programowej, zasad na egzamin czy to po sp czy po gim, o liceum nie wspominając. Jako rodzic jeszcze nie wiem jakie zmiany mnie będą czekać, ale mogę stawiać w ciemno, że jakieś napewno.
Aktualnie efekt jest taki, że budynki szkół średnich są przerabiane gdzie się da, brakuje sal, nauczycieli bo liczba klas pierwszych się podwoiła. A trzeba dzieci upchnąć.
Nauczyciele zapewne ogarniają starą (już) podstawę to teraz będą się pewnie mylić przy nowej podstawie, bo pewnie w swoich planach zajęć otrzymali mieszankę wybuchową. Nie mówiąc już o tym, że pewnie dusić się będziemy w klasach z nadmiaru ludzi, sal już wolnych nie będzie, bo każda zajęta od 7 do 16….
A tak serio to zmiana zmiany, żeby było jak kiedyś kosztuje nas wbrew pozorom dużo. Nie mówiąc o kwestiach zagospodarowania przestrzeni szkolnych, to zmiany ponowne podręczników, kończąc na gigantycznym stresie uczniów, rodziców i nauczycieli.
I po co była zmiana zmiany?! A bo każdy chce, żeby było, że coś zrobił w swoim resorcie. Takie ja mam wrażenie….
Keep Calm and Carry On?