Jakiś czas temu zostałam Ambasadorką kolejnej akcji, tym razem coś dla dorosłych:D Zatem post przeznaczony jest dla czytelników 18+:)
Jack Daniels czyli znana na całym świecie whiskey z USA, dokładnie ze stanu Tennessee. Można pić w wersji drinkowej, on the rocks czy też w innych wariacjach – zapewne każdy ma swoich faworytów. Ja osobiście słysząc whiskey (bez względu na markę) widzę beczkę dębową, a alkohol jest dla mnie iście „deskowy”. No wiem, ze pewnie bredzę, że znawcy mnie skarcą, ale co poradzę, że smak mi przypomina deskę, choć deski samej w sobie nie jadłam / ciumkałam / lizałam / itd. (dowolne wykreśl).
Ale tym razem jednak whiskey miała mieć nową odsłonę i takim sposobem zostałam Ambasadorką Jack Daniels Fire. Nie bez przyczyny mówię nową, mimo, że pewnie mnie za chwilę ktoś poprawi, twierdząc, że przecież ta wersja jest już na rynku dostępna od pewnego czasu, owszem, teraz już to wiem, ale jako osoba nie preferująca tego alkoholu, nie śledzę rynku i co to kto to wypuścił…Zatem, część z Was na bank już ten wynalazek zna;)
JDF to wersja rozgrzewająca whiskey. Korzenna, ziołowa czy też przyprawiona aromatycznie. Jest to whiskey intensywnie przyprawione cynamonem. Rozgrzewający dodatek zdominował smak alkoholu. Według producenta gwarantuje delikatny początek i ostry koniec. 35% alkohol o pojemności 0,7 l. Cena około 85 złotych. Producent poleca Fire w zmrożonych shotach, z przyjaciółmi i zdecydowanie na zakończenie.
A jakie są moje odczucia?
Słodki, mocno aromatyzowany alkohol, dzięki cynamonowi, pozbawiony smaku deski 😉 Dość ostry, jak to cynamon, zdecydowanie zgodzę się, że ostrość wyczuwana jest na koniec. Pachnie mocno korzennie. Co poniektórzy nawet doszukują się tu posmaku Amolu ;D Well, po którymś razie może i się zgodzę, coś w tym jest;D Aromat jest mocno wyczuwalny zatem nie potrzebna jest duża ilość whiskey, aby czuć go w drinku. Dodatkowo rozgrzewa, nic dodać nic ująć, na zimę jak znalazł. Jeśli dorzucacie sobie rumu do herbatki na rozgrzanie, to spokojnie możecie zastąpić rum tą wersją whiskey. Tak, drinku, bo wersja on the rocks mnie nie przekonała. Próbowałam, a jakże, tak czy siak, dla mnie zbyt duży stopień ostrości alkoholu potrzebuje jakieś łagodnego dopełnienia.
Ale tak, przychylam się do stwierdzenia, że jest to fajna alternatywa, miła odmiana od standardowych mieszanek alkoholowych na imprezie.
Jeśli chcecie spróbować czegoś nowego, jesteście fanami cynamonu, jest to coś dla Was i z pełną odpowiedzialnością polecę Wam czerwonego Jack Daniel’s Fire.
Post pisany we współpracy ze Streetcom.
A teraz…Keep Calm and Carry On:)