Minęły dwa miesiące i jak myślicie udało się? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest najprostsza, nie jest to nawet odpowiedź: tak lub nie…..
Mianowicie, jak wiecie natychmiast nam się udało ogarnąć ten bardziej problematyczny kaliber, faktycznie przez całe 2 miesiące zaliczyłyśmy jedną załatwioną „sprawę” w pampersa, ale dla wytłumaczenia dodam, że to przez drzemkowy sen. Tak jak na początku siku zupełnie działało na zasadzie świnki morskiej, tak od 3 tygodni, w większości udaje nam się ogarnąć temat. Julka już woła, często siku, a czasem nadal woła, że kupka, przy czym chodzi o siku. Nie wiem na czym polega fenomen odpieluchowania w trzy dni. Nadal mamy pieluchę w samochodzie i na drzemkę /noc. Co prawda w samochodzie zdarza się, że ściągamy zupełnie suchą, czasami zdarza się jednak wpadka, przy czym za każdym razem nas o tym dziecko informuje. I tak, zdarzają się wpadki, szczególnie jak Julka jest już zmęczona, czymś zafascynowana lub zbyt telepią Nią emocje….
Powiem tak, odpieluchowanie to ciężka i mozolna robota rodzica. To częste myślenie za dziecko, że coś mu się chce. To miliony ton prania, dziesiątki majtek do ogarnięcia. Proszek idzie w kilogramach, ręcznik papierowy na metry do ścierania podłogi. Jedno można przyznać ma się wtedy tak czystą podłogę jak nigdy…..
Nadal się zastanawiam w którym momencie powinnyśmy zrezygnować z pieluchy do samochodu, ale chyba nie jestem kosmicznie odważna, bo jeszcze się wstrzymam….Na noc nawet nie myślę o zdejmowaniu, gdyż dzień w dzień widzę, że są tam jeszcze hektolitry….
Połechtam się za to, odniosłam sukces, Julka w 99% woła… Pieluch idzie kilka ton mniej. Jakże cudnie… Jeszcze tylko ten cholerny smoczek….I celowo w tytule tego nie ma….Drugie podejście dopiero trwa…Zaczęliśmy od nacinania…Zobaczymy czy się uda:) Czy sama ogarnie, że nie chce czy sama zrezygnuje…Czas pokaże…
Jeśli i Wy zaczynacie przygodę z odpieluchowaniem to:
- Pokłady cierpliwości, kupcie w ilościach hurtowych
- majtki i nie tylko 3, 10 to minimum
- papier, nocnik, nakładka na toaletę
- książeczki o tematyce powiązanej
- chusteczki do otarcia łez wściekłości
- przekąsek do zajadania bólu istnienia
- wina do przepicia gorzkiej rzeczywistości 😉
Oczywiście, ze z przymrużeniem oka, bo jeszcze ktoś się znajdzie, kto serio będzie myślał, że co wieczór przez dwa miesiące zalewałam się w przysłowiowego trupa z rozpaczy, że dziecko nie łapie, że trzeba wołać do toalety….:D
A teraz….Trzymajcie kciuki za smoczka…Keep Calm and Carry On:)