Mac and cheese czyli jeden z najpopularniejszych makaronów na świecie, oczywiście z Ameryki. Kto z Nas nie widział amerykańskiego filmu w którym zajadają się serowym makaronem o kaloryczności większej niż stan California?! Kto z nas nie widział tam ciągnącego się sera, który dumnie stał w towarzystwie klusek na prawdziwym amerykańskim stole, zajmując dostojne miejsce, a zapewniając pełne brzuszki wszystkim mieszkańcom tego zachodniego świata.
I tak sobie wymyśliłam, że to będzie super koniec starego roku i świetny początek nowego roku czyli makaron mac&cheese. Oczywiście wyszłam z cudownego założenia, że przecież to nie będzie aż takie trudne, wszak cała Ameryka to robi włączając w to dzieci? Zakupiłam sery, śmietanę i makaron – to przecież banalna sprawa:)
W przepisie było 400 ml śmietany, 200 g cheedar, 100g sera gruyer/ parmezanu, do tego gałka muszktałowa, pieprz i makaron typu macaroni ( czyli takie rureczki cienkie i dłuższe).
Sam proces był powiem Wam całkiem ok, ser super się topił i w związku z tym pojawił się BŁĄD, który spowodował, że cały makaron okazał się największą klapą sylwestrową! Czyli do garnka z sosem wylądowało znacznie za dużo sera!!!
I tak w czasie tej kolacji, którą świętuje się tylko jeden raz w roku jedliśmy makaron z zastygłym w kawałach sera różnego gatunku! Nie dało się skonsumować, ciężko się jadło i było tłuste. Jedno jest pewne wiemy już doskonale czemu w Ameryce mamy problem z wagą. Tak czy owak klapa na całego!
Ale żeby nie było po obudzeniu się rano, okazało się, że makaron wchłonął nadmiar wodnistej wersji i powstała zapiekanka serowa, która o dziwo! była bardzo dobra:)
Podsumowując, na 400 ml śmietany nie przesadzajmy z ilością sera. Kolejno ser w słoiku ma znaczenie, nie skawali Wam sera. A nawet jeśli Wam wyjdzie tak jak nam to jest nadzieja, że ocalicie ten niezwykle tłusty przysmak następnego dnia w postaci zapiekanki:)
A teraz… Keep Calm and Carry On:)