Codzienny kierat w internecie przedstawiany jest jako spełnienie marzeń. Uszyty w kwiaty z padającymi promieniami słońca. Mamy są uśmiechnięte, pijące CIEPŁĄ kawę, mają czas na paznokcie, fryzjera i to nie to, że raz na czas tylko regularnie.
I taka inna matka patrzy na te kadry w internecie i myśli sobie: co robię źle, że ja tak nie mogę?
No więc moje drogie mamy!!! Nic nie robicie źle!!! Niestety rzeczywistość wygląda nieco inaczej niż w internecie.
Weźmy sobie taką wolną sobotę na tapet. W tygodniu musicie jeszcze chodzić do pracy!!! Ale to łączenie dwóch etatów może innym razem.
Przeciętnie w moim wydaniu dzień się nie kończy. Tzn tak idę spać, ale w nocy wstaję średnio od 3-8 razy więc czuję się tak jakbym się nie kładła…
Poranek zaczynam w okolicach 6/7 ( a są dni kiedy to zaczynam dzień przed 5). Kiedy oczy matki marzą o tym, aby się nie otwierać, z nad gęstej warstwy snu dochodzi mnie „mamaaaaaa!” Lub jak kto woli „maaaamuuuussssiaaaa”. I o ile słyszę tylko raz wołanie, staram się nie ruszać wręcz nie oddychać, żeby szmeru nie było, bo a nóż uśnie. Gorzej jak to”mammmmooo” dobiega wyjątkowo głośno i wyraźnie. Wtedy z obawą w oczach zerkam….najczęściej widzę dziecko w drzwiach sypialni gotowe do zabawy!!! Im godzina wcześniejsza tym gorzej! I wtedy przez głowę przechodzi mi milion różnych myśli, kończąc na: o rzesz ty, małpko złotoogoniasta!!!! I oczywiście wstaję!
Potem następuje nadwyrężenie moich możliwości do granic…. pielucha NIEEE mycie zębów NIEEE usiądź na nocnik NIEEE ubierzemy się NIEEE wstań z nocnika NIEEE śniadanie Takkkkk Mniam Mniam Kanapkę NIEEE serek NIEE jajko NIEE pić NIEE i tak do końca kiedy to albo się poddam albo wywalczę kilka kęsów śniadania!!!!
Proszę Państwa przetrwaliśmy do….. 8:30!!! I następuję zwolnienie blokady losującej rodzaj zabawy! Najczęściej skutkuje to co sekunda „maaaammmma” dochodzi jeszcze „cho(dź)ć” lub „obok”. Zmiany zabaw ewentualnie plac zabaw są w odstępach czasowych tak no powiedzmy co 2-4 minut. Jak już dotrwam do 10:30 to już z górki ? czekamy na jakąś 11/12 bo to czas drzemek. Żebyście sobie nie pomyśleli, że szybko poduszka, kołderka i śpi, nie! Czasami się usypiamy nawet 1,5h…. i często jest tak, że jest 1-0 dla Julki bo Matka wariatka opada z sił pod szczebelkami.
Ale ok przyśpieszmy. Dziecko śpi, a co robi matka?! A no sobie teraz wyobraźcie wychodzącą prawie bezszelestnie z pokoju, na w pół przytomnie kobietę, która uruchamia drugi tryb. Zmywa, gotuje, ogarnia przestrzeń. Czasami jeszcze wykonuje zadania zawodowe. Czasem choć rzadko uda jej się wypić kawę, nie, nie ciepłą, bo zapomina, że ją ma w czasie gdy obiera ziemniaki, gotuje sos, szykuje ciasto na placki na kolacje, a niekiedy i obiad na następny dzień co by w nicy nie musieć tego robić.
Zróbmy tu małą odskocznie, to ten moment, kiedy instagramowa mama pokazuje na zdjęciach lub story jaka to jest zrelaksowana i zadbana, kiedy to matka w rzeczywistości uwija się jak mrówka w ukropie co by zdążyć, bo NIEWIADOMO o której dziecko się obudzi.
Kiedy niepozornie przycupnie, myśląc, że odpocznie dziecko przeciąga się i pada magiczne „maaaaamoooo”. Żeby nie było czasami jest taki dzień kiedy ma się te dwie godzinki spokoju, a czasem taki dzień kiedy się nie zdąży nawet obiadu ugotować.
W tym momencie dnia pojawia się ponownie kwestia wstania, pieluchy, co czasem skutkuje odmową wiadomo!!! Bo rodzic to ma czasem zachcianki? A więc mamy czas obiadu… czasem je, a czasem nie, czasem karm, a czasem „siammmmmmaaaa”. A jak już złapiesz za widelec czy łyżkę, co by pomóc histeria murowana…. Zdarza się zły talerzyk czy nie ta łyżeczka…. Jak łatwo można zmarnować życie dziecka!!! „Nic już nie jest takie samo!!!”
W dobrych chwilach, znów pojawia się loteria zabawowa, a jak jest szczęście i pogoda to można pokicać na plac zabaw czy inną działkę, a dziecko się wyszaleje. O nie moi Drodzy! nie szalejcie to nie jest równoznaczne z wcześniejszym lub szybszym usypianiem, dzieci mają taką umiejętność ładowania baterii w trzy sekundy. Tak, niestety potem to zanika!
W między czasie pojawia się kwestia podwieczorku i to chyba jedyny posiłek w ciągu dnia, bez dodatkowego namawiania, robienia z siebie pajaca czy innych takich zabaw.
Potem matka wariatka stara się dotrwać do wieczora. Zazwyczaj w otoczeniu klocków, misiów czy innych gier. Wymyśla zabawy, najlepiej takie, które będą rozwijające dla dziecka. Czasem ma dość i jest „Złom Madką” i puszcza bajkę!!! O zgrozo!!!
Nadchodzi kolacja i właściwie mogłabym Wam zrobić kopiuj-wklej ze śniadania, ale urozmaićmy ten moment w życiorysie chomika. Zdarzyć się może chęć zaabsorbowania dziecka w ramach przetrwania lub zabawy jak kto woli w robienie tej kolacji. I tak pół kuchni jest w wodzie, drugie pół w mące. Tworzy się coś, dziecko patrzy i awantura gotowa, bo jak śmiałaś nie pozwolić jej smażyć czy kroić nożem?
Dajmy na to, że głodne było i zjadło choć statystycznie to raz na dwa tygodnie może mamy taką kolację spokojnie zjedzoną:) NIEEee czy TAKkkkk zdecydowanie częściej jest u nas!
Potargana matka z rozmazanym makijażem, po całym dniu czuje ból rzęsy. Wlewa więc wodę do wanny z myślą: dotrwam, w mordkę bambosza, dotrwam. A tu taki niespodziewany zwrot akcji…. płacz i histeriaaaaaa. Nie chce się myc dziecko. Albo woda za ciepła, za zimna, za mokra…. Potem z wanny wyjść nie chce…. bo rysunki na kaflach, mycie gumowych zabawek ( o zgrozo!!! Po raz enty) czy inne tam chlapanie co by więcej sprzątania było. Jak się jakimś cudem ubierze w pidżamę to znów wejść do łóżka nie chce. Ale oczywiście, ze słania się na nogach, a oczy trze z prędkością ślimaka. Ale łóżko, a gdzie tam tragedia… Jak się uda uśpić po dajmy na to 45 minutach śpiewani, a w moim wydaniu fałszowania kołysanek, po 400ktotnym opowiedzeniu bajki „pan kotek był chory i leżał w łóżeczku…” zasypia matka, nie dziecko. Budzi mnie zazwyczaj kop w żebro lub gadanie, tak języka, którego w połowie nie rozumiem? Zasypia….
ufff dotrwałam. To teraz sprzątanie, zmywanie, gotowanie jeśli trzeba. Nie mówiąc o rzeczach zawodowych i umyciu siebie na koniec. A wiecie co następuje teraz?! Tak kładę się do tego pierwszego wstawania nocnego, czyli czuwaj, wstawaj, szukaj smoczka (tak, wiem, zle, ze nadal go mamy) szukaj krolika i milion innych detali, które robi matka na tym razem tzw autopilocie bo musi spać!!!
Powiem Wam, że tak, nie zawsze jest dramatycznie, ale w wielkiej mierze powtarzalność jest taka sama. Może niecodziennie jest histeria o kolor miseczki, ale zmęczenie robi swoje!
I tak pewnie wyolbrzymiam albo złożyłam zestawienie milionów różnych dni w jeden, tak, czasami jest to jeden dzień tak wyglądający. Czasami są dni super bez słowa NIE. I nie to, ze dramatyzuje. Ale wychowywanie to ciężka praca. A wrzućcie tu jeszcze sprzątanie, pranie i innych tysiące rzeczy, które trzeba zrobić?! Wcale nie jest tak różowo jak na socialmediach:) Jedno ważne jest kochamy nad życie i do końca życia.
Lece wymyślać obiad. I oby do wieczora.
A teraz….Keep Calm and Carry On!