Jeśli ktoś z Was kiedyś studiował kierunek na którym pojawiała się statystyka, to doskonale wiecie jaki to przedmiot i jak w większości jest przekazywany. Nie to, żebym podważała profesjonalizm naszych wykładowców… Ale osobiście miałam na studiach zajęcia z elementami tej statystyki ze względu chociażby na to, że większość prac magisterskich czy licencjackich zawierały eksperyment, który trzeba było również przedstawić statystycznie, obliczyć i cudnie zilustrować np. Wykresem kołowym czy też słupkowym. Nie będę ściemniać, ja nic z tego nie łapałam, jako amatematyczne zwierzątko „błagałam” o pomoc w podliczeniu wszystkiego, bo ile razy bym tego nie liczyła, wynik był zawsze inny….
Nie wpadłabym na to, że przyjdzie mi kiedyś zapoznać się z książką o statystyce i to z własnej woli:) I tutaj wpada na scenę pewna urocza Janina Bąk i Jej Statystycznie Rzecz Biorąc.
Jak ktoś mnie zna to wie, że dla mnie ta dziedzina to czarna magia. A teraz nawet i łapie o co w tym wszystkim chodzi. Co więcej, książka pełna jest śmiechu, co chwilę zaśmiewam się. Porównania i teksty chętnie bym zaadoptowała, bo zdecydowania porównania Janina ma w moim stylu. A o eksperymentach o których mówi są tak zadziwiająco ciekawe, że nie wpadłabym na takie rzeczy nigdy:)
Niezmiernie żałuje, że na studiach nie mogła mnie uczyć Janina, tak wiem, sama jeszcze się uczyła wtedy, nie mniej porwałaby tłumy, a ja wreszcie może bym coś zrozumiała:)
Jeśli interesuje Was ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla? Albo czemu koń i szop pracz nigdy nie dostaną doktoratu? Nie mówiąc o tym w czym zmierzyć szczęście i dlaczego programiści w formularzach osobowych, w punktach o znajomości języków się nie mieszczą w kratkach.
To wszystko i jeszcze więcej w książce o statystyce Janiny? a jak Jej jeszcze nie znacie i nie chcecie brać kota w worku to odwiedźcie Ją na IG.
A teraz… Keep Calm and Carry On:)