Przyszedł czas na podsumowanie czyli recenzję lutowego pudełka Shinybox.
Pierwszy idzie olejek do masażu i kąpieli Aromatherapybar. Mnie trafił się olejek pomarańczowo – grejfrutowy. Bardzo intensywny cytrusowy zapach, wykorzystałam olejek tylko i wyłącznie do kąpieli. Fajny efekt dawał olejek w wannie, zdecydowanie oka olejku pływały jak w rosole:) Ale efekt był taki, że nie trzeba było się już balsamować, bo olejek nawilżał i natłuszczał skórę już w kąpieli. Był to produkt pełnowymiarowy czyli 30 ml, który ma cenę 18 zł. I muszę przyznać, że jako olejek do kąpieli to jest to produkt mało wydajny. Jak wspomniałam tylko w kąpieli używałam tego olejku. I starczyło mi na 3-4 kąpiele i to oszczędnie używałam. Jak za 18 zł to chyba trochę mało.
Kolejny produkt, a właściwie trzy produkty to komplet maseczek błotnych firmy White Flower’s Experience. Cena kompletu to 19 zł za komplet. W skład kompletu wchodzi maseczka przeciwzmarszczkowa, do cery problematycznej i odżywiająca. No i tu schodki….Nie miałam zdania jak otwierałam pudełko na temat maseczek, nie znałam firmy i jak tylko zawartość lutowego Shinybox 'a była już znana to czytało się opinie negatywne o tych maseczkach, to jednak nadal mnie nie zraziło, bo wiadomo, że każdy będzie inaczej reagował, skóra może różnie reagować no różne składniki i to co jednemu będzie odpowiadać to drugiemu może zaszkodzić. Maseczki z błota z morza martwego, na opakowaniu napisane jest, że zaczerwienienie i lekkie pieczenie może być reakcją naturalną. Ale takiego pieczenia się nie spodziewałam.Pierwszą i na tą chwilę ostatnią maseczką jaką nałożyłam była ta przeciwzmarszczkowa. Konsystencja lekka, musowata. Niestety, zapach jest raczej odpychający. I ze względu na zapach dla mnie nie jest to maseczka przyjemna w użyciu i do tego niestety to pieczenie, natychmiast zmyłam z twarzy maseczkę i policzki zdecydowanie miałam dość mocno zaognione. Więc mimo wielkich chęci maseczka się u mnie nie sprawdziła, zaznaczam, że to wcale nie znaczy, że u reszty społeczeństwa też się nie sprawdzi, może wręcz przeciwnie.
Trzecim produktem pełnowymiarowym jest tusz JOKO Mascara Queen Size. O tym tuszu nagrałam film z testem i tak naprawdę właśnie tam znajdziecie wszystkie informacje i moją opinię na ten temat. Tutaj znajdziecie wszystko.
Następnie dostaliśmy w pudełku Shinybox miniprodukt spray do włosów Goldwell Big Finish. Cena produktu pełnowymiarowego to 50 zł / 300 ml. Wg producenta lakier miał dawać mocne utrwalenie fryzury, zwiększenie objętości i chronić włosy przed wilgocią w powietrzu, dodatkowo ma chronić kolor. Ja jestem z tego produktu zadowolona, świetnie utrwala, dobrze się trzyma. Nie ma problemu przez cały dzień. Co do objętości, nie wiem, bo szczerze, korzystam tylko z lakieru do włosów kiedy mam związane włosy, żeby moje niesforne kosmyki grzywki trzymały się w jednym miejscu:) Kolor możliwe, że chroni – nie stwierdzę jednak tego przy takim stosowaniu jakie mam, czyli raz na jakiś czas.
Ostatnim produktem była Bielenda produkt pełnowymiarowy multifunkcyjny krem CC 10w1 do ciała. Świetny zapach, super efekt, rozświetlenie, wygładzenie, drobinki się długo trzymają. Wyrównanie kolorytu. Mnie ten krem ujął. Cena kremu to 25 zł/ 175 ml. Wydajny, jedyna wada to, że faktycznie trzeba odczekać aż wchłonie bo inaczej brudzi. Tak czy owak ten krem to strzał w dziesiątkę.
Jako kosmetyk dla subskrybentek dostałam dodatkowo żel do usuwania skórek Afrodita, pełen produkt w cenie ok. 35 zł. Żel jak żel. Ja jednak zostaję przy swoim trimmerze do skórek, do żelu jestem chyba zbyt niecierpliwa. Tak czy owak, fajny produkt, zapach neutralny, jak ktoś lubi to polecam, wydajny i duża ilość.
Podsumowanie, ocena dla lutowego Shinybox to 4/5, niestety ze względu na maseczki, reszta ok. Podwyższa ocenę zdecydowanie krem CC od Bielendy.
A teraz…Keep Calm and Carry On 🙂