Ostatni miesiąc upłynął mi pod znakiem śniadanie z owsianką. Dzięki uprzejmości portalu Streetcom i firmie Kupiec dane mi było przetestować różnorodne smaki owsianki „coś na ząb”.
Oczywiście, częścią owsianek się podzieliłam, a sama wypróbowałam każdy z oferowanych smaków, a różnorodność jest duża. Mam już swoją ulubioną i tą która zdecydowanie mi nie odpowiada.
Owsianki Kupca jak i kilku innych firm to coś na zasadzie gorącego kubka, wsypujesz i zalewasz. O ile do zupek nie da się niczego dodać, tak owsianki możemy traktować jako baza, dodawać można wszystko co chcecie: jogurt, owoce, bakalie, to z czym zazwyczaj jadacie śniadaniowe owsianki. Ale jest to też alternatywa dla tych, którzy zaspali czy mają potrzebę zjeść coś w pracy.
Tak jak widzicie na opakowaniu w składzie jest owsianka, mleko w proszku, suszone owoce, cukier i ewentualnie jakiś aromat. Generalnie, spotkałam się z opinią, że są za słodkie, mnie osobiście słodkość odpowiada, jest dla mnie akurat słodka i aromatyczna. Oczywiście można dodać mleka lub jogurtu i wtedy słodkość zmniejszymy. A to tylko 3 minuty pracy i jest śniadanie!
Smaków mamy 7: malina i żurawina, jabłko z bananem, jabłko z cynamonem, śliwka, truskawka, gruszka i naturalna. Ja pokochałam truskawkę i każdą wersję jabłkową, niestety nie zmienię zdania jeśli chodzi o malinę z żurawiną, ta wersja dla mnie jest okropna, pamiętacie owsianki w przedszkolu, okropne w smaku, to właśnie z każdą łyżeczką tej wersji owsiankowej cofałam się do przedszkola. Nie jestem wyrocznią, więc sami spróbujcie zanim ocenicie, może akurat Wam ten smak przypadnie do gustu.
Tak czy siak, ja jestem za, o wiele szybsze śniadanie to dla mnie świetna sprawa. A Wy jak uważacie? Jedliście? Macie już swój ulubiony smak?
A teraz…Keep Calm and Carry On:)