Jak wiecie moja przygoda z hybrydą zaczęła się jakiś dłuższy moment temu. Zdecydowanie ukochałam sobie Semilac i Indigo bazę, ale nie o tym dzisiaj. Wielokrotnie spotykałam się z opinią ludzi, że hybryda jak i żel i akryl to najgorsze co w życiu można sobie zrobić, a o tym jakie to zniszczenia są w paznokciach czy tez całym organizmie to już zakrawa na najlepsze legendy świata. Więc chciałam dodać do tej zacnej wersji legend swoje trzy grosze:D
Hybryda jest pewnego rodzaju lakierem, który utwardzany jest pod lampą UV. Jest to manicure, który przy dobrych wiatrach ma nam przetrwać na paznokciach około 21 dni. I jak już dobrze wiecie, ja ową hybrydę bardzo lubię, podoba mnie się to, że co rusz nie muszę zmywać lakieru, bo już są znaki zużycia. Można dość intensywnie utwardzić płytkę, co za tym idzie dość mocno ją zapuścić.
Oczywistością jest, że jeśli mamy bardzo słabe paznokcie, które dostają uszczerbku w każdej chwili swego „życia”, bez względu na to kiedy i co robimy. To takim paznokciom może zaszkodzić nawet zamykanie drzwi, nie mówiąc o tego typu zabiegach jak hybryda, żel czy akryl.
Do tego musi być dobrze wykonany manicure, owszem zdarzają się sytuacje, kiedy organizm po prostu ma mniejsze ilości witamin i odbija się to na paznokciach, bez względu jak dobrze takowy manicure został zrobiony. Jakość położonego produktu też ma znaczenie.
To co jest też dobre, to to, że powinno się robić co jakiś czas przerwę celem regeneracji płytki. Można wtedy wykorzystywać lakiery po hybrydzie, olejowanie, witaminy doustne itd.
Jak już zdejmiesz hybrydę, skróć paznokcie, zastosuj regeneracyjne odżywki, jeśli Twoje paznokcie wymagają wzmożonego odżywiania, fajnie sprawdza się wcieranie w nasadę paznokcia witaminy A+E. Poczekaj miesiąc, a może dwa. I baw się hybrydą dalej:) Pamiętajcie, że każdy inaczej reaguje na takie zabiegi kosmetyczne! Tak samo jak mamy różne cery, tak samo mamy różnie mocne paznokcie;)
A Wy macie jakieś doświadczenia?
A teraz…Keep Calm and Carry On:)