Macie tak czasami, że Wam się nie chce?! Ale nie tak na zasadzie przejdzie dnia następnego albo wyśpię się to będzie dobrze. Tylko tak kiedy siedzicie i nie chce Wam się nic, serdecznie dość macie wszystkiego i wszystkich i wiecie, czujecie to podskórnie, że jutro wcale nie będzie lepsze? Czy macie takie chwile kiedy nie złożony koc, rzucony ręcznik albo inna skarpetka rzucona bezwładnie na podłogę jest powodem dla którego serdecznie byście autora przewinień uśmiercili. Po czym i tak stwierdzacie, że to nic nie da?!
Ja mam dziś taki dzień… Serdecznie mam dość… Tego, że wiecznie muszę dawać instrukcje bo nie ogarnie jedno z drugim. Kiedy rodzice uczniów są tak niekumaci (nie obrażając rodziców), że nie mam siły po raz enty tłumaczyć dlaczego dzieciak ma zagrożenie. I wysłuchiwanie tego, że przecież mówił, że był poprawiać, a czy nie może tego wysłać, napisać w domu, poprawić czwarty raz?!?! No NIE (tutaj wstawiłabym niecenzuralny wyraz), ale niestety nie mogę!!!! Nie może poprawić, bo to nic nie da, że nie przyszła sierota, bo pewnie mu/jej się nie chciało, się nie nauczyło czy cokolwiek innego. I jak rodzic nie rozumie, to ja tłumaczyć nie będę bo ja byłam…Ale nie zaliczę materiału za uczniów, bo ja już swoje odbębniłam….
I nie chce mi się sprzątać, ani gotować, choć wiem, że muszę. Nie chce mi się składać prania, choć wisi kolejny dzień, ale nikomu nie jest po drodze, żeby zdjąć, bo przecież ktoś to przecież kiedyś zrobi, czytaj Ja bo nikt inny. I nie mam siły tłumaczyć, gadać ani nawet ruszać rzęsami!!!
I w związku z tym muszę jutro wstać o 4:40 i zachrzaniać jak głupi osioł, za kasę, które jest tak mało, że nawet mówić nie ma o czym, ale przecież społeczeństwo myśli, że my tylko podwyżki wiecznie dostajemy, więc co marudzimy. Zawód ten już nie cieszy się szacunkiem ludzi, są tylko wymagania, kolejne idiotyczne procedury, w których uczeń nie jest już człowiekiem tylko liczbą.
I jak usłyszałam dzisiejszego dnia, że moja podwyżka, sorry nie moja bo nie mam dodatku, ale jednak podwyżka, która będzie dodawana do tak zwanego dodatku motywacyjnego będzie w kwocie 20zł BRUTTO oczywiście, to o mały włos udławiłabym się ze śmiechu. Więc idąc słowami Pani Bińkowskiej „6 tys? Tylko idiota za tyle pracuje.” To Szanowna Pani, ja to już nawet idiotą nie jestem, ja to margines. Bo ja pracuje za 1800 NETTO…A pewnie jak się pójdzie do supermarketu jednego czy drugiego to się pewnie usłyszy, że i owszem, zarobki wyższe, ale masz za wysokie kompetencje….Więc ja się pytam: po co wmawianie wszystkim, że nauka jest ważna, jak człowiek bez matury może zarobić w dzisiejszym świecie więcej niż ten z magisterką, podyplomówką i stażem wypracowanym?!
Nie mam sił!
A teraz….Idę spać! Keep Calm and Carry On…wiem, że i tak się nie wyśpię!