Po przeczytaniu książki Karoliny Korwin-Piotrowskiej „Wszyscy wiedzieli” (o której przeczytacie tutaj) zaczęłam się zastanawiać jak bardzo moja praca, moje działania i to w jaki sposób mówię do uczniów jest systemowe. System to taki twór, który jest bardzo ciężko zmienić. Co rusz ktoś zmienia podstawy programowe, system edukacyjny a właściwie tylko podział na szkoły i klasy, ale co z resztą?! Z podejściem nauczycieli, podkreśleniem indywidualnej jednostki, a nie przekładania dobra ogółu ponad tą jednostkę. Czemu system jest taki nierówny? Każdy z nas był w szkole, czy to było 20 lat temu czy wczoraj, pewne rzeczy się nie zmieniły. Na przykład kto z nas jako uczeń nie pytał nauczyciela czy może iść do łazienki – dlaczego musimy się pytać czy możemy załatwić potrzebę fizjologiczną, na którą nota bene nie mamy wpływu, czemu od maleńkości uczy się nas wstrzymywania fizjologii na co najmniej 45 minut?!
Kto z nas nie musiał podnosić ręki chcąc coś powiedzieć, nawet na temat lekcji?! To nie jest dialog między uczniem, a nauczycielem tylko wykład nauczyciela i ewentualnie może uczeń zostać dopuszczony do głosu. Czemu jeśli nasze uczniowskie zdanie jest odmienne od nauczyciela to zazwyczaj jesteśmy karani, krytykowani?!
Takich przykładów jest miliony, sama mogłabym opowiadać o swoich szkolnych doświadczeniach przez miesiące, jak to głos odmienny od nauczyciela poskutkował obniżeniem oceny, jak to nie dano mi uargumentować swojego zdania tylko założono błędność teorii. W każdym razie jako nauczyciel mający w pamięci swoje uczniowskie doświadczenia mam swoje zasady, którymi się kieruję i według których staram się działać jako nauczyciel i wychowawca, czy są dobre, nie mnie oceniać, o to trzeba by było zapytać moich uczniów. Pamiętam jak na studiach, które nomen omen powinny mnie nauczyć nauczania, jeden z wykładowców zapytał się mojej grupy co byśmy zrobili jakby uczeń nałożył nam kubeł śmieci na głowę (była taka głośna sprawa), ja odpowiedziałam, że sama bym sobie wsadziła ten kubeł, nie dałabym im tej satysfakcji. Może i nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale z biegiem lat wiem, że studia nie uczą prawdziwej pracy, dają teorię, dopiero praktyka daje doświadczenie i wypracowuje metody pracy. Im bardziej zamknięty na innego człowieka nauczyciel tym trudniej wyjść z tego systemu, który podkreśla tylko rolę nauczyciela jako mistrza, a ucznia jako podwładnego.
Uważam, że tak samo jak w życiu normalnym tak i szkolnym najważniejsze jest by traktować wszystkich tak jak chciałoby się być traktowanym. Sprawiedliwie, oczywiście z zasadami, ale nie powodującymi ujmowanie czegokolwiek innemu człowiekowi.
Wiedza jest ważna ta naukowa, ale równie, jak i nie bardziej ważna jest wiedza życiowa. Staram się to przekazać swoim uczniom. Że właśnie nie tylko ważne jest umieć się wypowiedzieć na każdy temat począwszy od literatury polskiej kończąc na rzęsorkach, nie tylko trzeba umieć dodawać, odejmować, mnożyć czy dzielić, nie tylko trzeba umieć się komunikować w języku obcym, ale równie ważne jest radzenie sobie ze swoimi emocjami, okazanie empatii oraz posiadanie swojego zdania nawet jeśli jest inne niż naszego rozmówcy. Nauczyciel też człowiek i powinien pokazać jak ważna jest tolerancja, szacunek i współpraca.
Jako nauczyciel staram się odbiegać od systemu, które doświadczałam w szkole. Uważam, że każdy ma prawo się wypowiedzieć, nie lubię kiedy uczniowie podnoszą rękę i czekają na swoją kolej, bo to nie prowadzi do wolnej dyskusji. Myślę, że brak tematów tabu w sali klasowej to początek budowania relacji z poczuciem bezpieczeństwa i daje więcej wiedzy niż tylko wzór na obwód koła czy inny graniastosłup. Zawsze należy ustalić zasady pracy według których będziemy pracować, tak aby praca była komfortowa dla obu stron. Owszem należy uczniów nauczyć współpracy, bo wychodząc ze szkoły idą w świat, pójdą do pracy i tam muszą się wykazać współpracą chociażby z szefem. Jeśli zaś pojawi się problem na zajęciach – oczekuję od swoich uczniów, żeby o tym mówili otwarcie, zatem poczucie bezpieczeństwa jest niezbędna, jeśli wiemy jaki jest problem, możemy go rozwiązać. Inaczej problem narasta tak samo jak uczniowska frustracja, a to odbijać się będzie na wynikach nauczania.
Wszystko co dzieli nas na tych wyżej (nauczycieli) i tych niżej (uczniów) jest złe. Nie prowadzi dialogu i nie jest edukacyjne. Tu nie chodzi o szacunek do nauczyciela, tak, uważam, że tak samo jak uczeń tak samo nauczyciel zasługuje na szacunek. A taki szacunek należy sobie wypracować, a nie posiadać tylko ze względu na pozycję. Jest to wtedy wątpliwe, a utrata wyjątkowo szybko możliwa.
Dlatego zmianę systemu zaczynajmy od siebie. Dostrzegajmy jednostki, indywidualizujmy podejście do każdego. Doceńmy człowieka jako takiego, nie patrząc na wyniki w nauczaniu. Szanujmy siebie i innych. Bądźmy otwarci na głos innego człowieka, tolerujmy odmienne zdanie, umiejętność obrony swojego zdania i możliwość powiedzenia NIE na pewne sytuacje jest złotą zdolnością. Dlatego uważam, że szkoła jest nie tylko od uczenia podręcznikowej wiedzy, ale również od przekazania wiedzy życiowej. Tak samo jak rodzice powinni nauczyć swoje dzieci, jak ważne jest ich zdanie, tak samo nauczyciele powinni utrzymać tą ciągłość nauczania w szkole. A nie mobbingować go, wyśmiewać jego zdanie już nie mówiąc o metodach zamierzchłych taki jak linijką po rękach czy stanie w kącie.
Jakie Wy macie doświadczenia szkolne, jakie macie zdanie na temat systemu w jakim przyszło nam żyć?
Keep Calm and Carry On