Wiosna czyli jak to się stało, że od ostatniego artykułu minęło, o ja cię, 4 miesiące. Nie mniej jednak, wiosna przyszła, choć pozostawia jeszcze wiele do życzenia, nie przypomina pięknej wiosny jeszcze, choć zakusy mamy wielkie. I liczymy, że świat się zazieleni pięknie, otulać nas będzie ciepłe powietrze, a słońce uraczy nas promieniami, których dawno nie było.
Ale wracając do początku artykułu, co się stało, że dopiero teraz? Właściwie można powiedzieć, że nic, a jednak wiele. Świat pędzi, brak czasu na wszystko, też tak macie? Praca, dom, znowu praca, a jak przychodzi wieczór, to aż szkoda czasu, żeby się kłaść, bo to jedyny czas dla siebie. Może to też kwestia organizacji tego czasu, ale serio, jak się już jest przemęczonym do kwadratu to się nie chce. I tak, też leciał czas, Święta, Nowy Rok, ferie zimowe, pomiędzy miliony chorób, grypy i inne wirusy, w domu etap udawania wszystkich bajek świata, więc konieczność bycia psem / kotem / łasicą / matką Muminka / Ryjkiem / pawiem / borsukiem czy innym stworzeniem, pochodzenia nieznanego. I tak się turla czas do przodu.
W pracy, czas nie jest najłatwiejszy, problemy rosną, nie ma dnia, żeby coś się nie działo, mimo najszczerszych chęci, wiecznie przychodzę do domu zmęczona przede wszystkim psychicznie. Rzeczywistość świata, realia sytuacji dzieci w Polsce, znieczulica, procedury, często dla mnie nie zrozumiałe – obciążają mnie tak, że serio ciężko się oddycha.
W głowie mam już kilka pomysłów / tematów, które uważam, ze powinnam chociażby dla siebie tutaj poruszyć, ale to jeszcze chwilę. Może też Wy macie jakieś pomysły, które chcielibyście tutaj odnaleźć, jestem otwarta na propozycje.
A teraz, zapraszam Was na zdjęciowe podsumowanie tego okresu mojej tutaj niebytności:)
J.