„Jak sobota to, jak sobota to…do Lidla, do Lidla….” Czyli marka Cien i maseczki, zresztą nie tylko, bo o produktach kosmetycznych marki Cien zrobiło już się dość głośno jakiś czas temu. Głównie za sprawą kremów do twarzy, jak również produktów dla dzieci, te na warsztat wzięła sroka o, tu macie link.
Ja skusiłam się na maseczki i krem do rąk z papają. O kremie można tylko na pisać, że jak na produkt wegański, papaja daleko jest w składzie, zapewne przez to zapach odbiega od oczekiwań moich, zbyt słaby. Dodatkowo mnie osobiście nie nawilża jakoś ekstremalnie rąk, awaryjnie w torbie można mieć, ale inna pielęgnacja jest również mocno wskazana. Małe opakowanie – nieekonomiczne.
Ale maseczki bo to o nich dzisiaj. Przetestowałam kilkakrotnie, żeby się upewnić. Pamiętajcie, że mówię tu zupełnie subiektywnie. Co do składu przyczepić się nie mogę, faktycznie ograniczyli się do roślinnych substancji, zawiera konserwanty.
Co ma robić, zależy od typu.. Nawilżać, łagodzić, odżywiać, oczyszczać.
Moje wrażenia: nie powaliła mnie, konsystencja miła, delikatna, łatwo się rozprowadza, długooooo zastyga, przy braku czasu i chęci na szybką maseczkę, to ta się dla mnie nie nadaje. Oczyszczanie, raczej przeciętne, mimo kilkukrotnemu zastosowaniu. Właściwie nie wiem czym się większość zachwyca, mnie nie powaliła. Ok, nie szkodzi skórze, ale żeby mojej twarzy zrobiła wielkie „wow” też bym nie powiedziała. Takie tam średnie odświeżenie buzi w lecie;) Tanie to fakt. Ale chyba już po tych kilku aplikacjach nie machnę kolejny raz na twarz. Mam kilka swoich faworytów maseczkowych, ale Lidl i Cien nie będzie wśród nich.
Wiem, krótko. Ale na temat.
A teraz…idę szykować dziecku obiad…Keep Calm and Carry On:)