Minął tydzień od kiedy dostałam pudełko, tak więc mogę spokojnie zacząć recenzować produkty, które wypróbowałam.
Przypomne, że w pudełku znalazło się 6 produktów, w tym dwa pełnowymiarowe i dodatkowo specjalny prezent. Shinybox w tym miesiącu obdarował nas: Wodą termalną Uriage, (w moim pudełku pojawił się krem, wiem, że niktóre pudełka zawierały żel do mycia twarzy) kremem intensywnie nawilżającym Uriage Aquaprecis, mleczkiem do ciała i żelem pod prysznic z werbeną L’Occitane oraz dwoma produktam firmy Grashka: baza pod cienie i do ust oraz perłowy cień. W specjalnym prezencie dostałyśmy cień do powiek i lakier do paznokci firmy Wibo.
Zaczynając od początku, pierwsza na liście jest woda termalna Uriage, noszę ją w torebce, fajnie chłodzi, faktycznie nie potrzeba jej osuszać.
Do tej pory jakoś udało się uniknąć tropikalnej temperatury, ale od tego weekendu podobno temperatury będą w granicach 35 stopni. Zatem woda do ochłodzenia będzie jak znalazł.
Następny na liście był krem intensywnie nawilżający Uriage, krem stosuję rano, ładnie pachnie, wchłania się typowo dla kremu nawilżającego, dobrze nawilża, ale pozostawia przez dłuższą chwilę dość intensywny film na skórze. Po pewnym czasie dopiero staram się nakładać makijaż. Mimo wszystko, krem polecam, faktycznie nawilża.
Następnie na liście żel pod prysznic i mleczko do ciała L’Occitane, mówiłam już o tym w filmiku, wcześniej dostałam próbki do przetestowania. Dla mnie szału nie ma. Faktycznie ładnie pachnie, świeżo i tak letnio. Żel się pieni dobrze, skóra po umyciu nie jest jakoś mega nawilżona czy wygładzona. Mleczko wchłania się dość wolno, kilka godzin delikatnie utrzymuje się zapach mleczka na skórze. Również nie zauważyłam intensywnego nawilżenia. Uważam, że w przypadku tych produktów cena jest zdecydowanie za wysoka. Nie zdecydowałabym się na ich zakupienie, mimo, że firmę lubię, krem do twarzy o którym pisałam wcześniej uwielbiam, to nie zapłaciłabym za ten żel ani mleczko aż tyle.
Firma Grasha jest firmą polską, sprawdziłam sobie ich stronę w internecie, co prawda kolorystyka ich cieni jest raczej mała to cienie są faktycznie dobre, długo się utrzymują, kolor mają napigmentowany, mnie się podoba. Jeśli chodzi o bazę pod cienie, delikatna konsystencja, co ważne kolor jest cielisty, szybko się nakłada na powieki i faktycznie długo utrzymuje cień na powiekach. Cena jest przystępna, dobrze by było, żeby firma była dostępna w drogeriach, bo widziałam tylko sprzedaż internetową.
No i specjalny prezent od firmy Wibo – lakier extreme nails już o nim pisałam ostatnio, dobrze się nakłada, pędzelek jest taki duży, że trzy machnięcia i paznokiec umalowany, nie bąblował mi się, mimo, że widziałam opinie, że niektóre tak robiły, kolor delikatny pastelowy, brzoskwiniowy, oczywiście perłowy odcień, utrzymuje się średnio, po 4 dniach zaczeły się wycierać końcóki i zaczął lakier po trochu odpryskiwać. Ale dopiero podwóch dniach sprzątania bez rękawiczek, więc i tak nie jest źle. Może jest to kwestia świeżości lakieru. W każdym razie jestem z niego zadowolona.
No i cień, Wibo zaoferował nam cień jedwabisty, mnie się trafił podwójny cień błękitno – fioletowy.
Przyznaje bez bicia, że niebieskiego nie wypróbowałam, nie mam na tą chwilę pojęcia jak go użyć, bo osobiście w niebieskim nie do końca się widzę. Ale za to fioletowy mam nawet na sobie dzisiaj. Po kilkukrotnej aplikacji możemy osiągnąć intensywną pigmentację, nie rozsypuje się przy nakładaniu, generalnie szału nie ma, ale cień jest dobry. A to zdjęcia cienia już w trakcie użytkowania:
I efekt końcowy :
Zdecydowanie fioletu zamierzam używać. Jak na cenę jest to produkt w dobrej cenie, dostępny w wielu punktach, więc polecam.
Ogólnie pudełko bardzo fajne, większość produktów polubiłam.
A teraz… Keep Calm&Carry on 🙂