Już na blogu mogliście przeczytać recenzje Gen Factor nr 2, teraz przyszła pora na Gen Factor nr 1. To produkt, który z wielką przyjemnością mi się testowało, a teraz z wielką przyjemnością go stosuje. Moja cera mimo, że jak większości kobiet w Polsce jest mieszana to również, niestety, problematyczna. I co prawda ostatnio ze względu chyba na nietrafiony krem Siquens bardziej sprawiła mi kłopoty to dzięki kremowi Gold Water Blue zdecydowanie się polepszyła.
Jeśli chcecie przeczytać coś o firmie, zapraszam Was na poprzedniego posta dedykowanemu tej firmie i ich kremowi (Gen Factor nr 2) lub na stronę GWB.
Ale teraz do rzeczy… Krem Gen Factor nr 1 to tak jak pozostałe kremy z tej seriii bioaktywny dermokosmetyk.Przeznaczony do skóry uszkodzonej, zranionej, odleżynowej, dla osób z cukrzycą, a w drugiej kolejności z grzybicą. Cena kremu to 49 zł / 40 ml. Dostępne na stronie sklepu GWB.
W skład kremu wchodzą:
- colostrum jako substancja wiodąca – wydzielina z gruczołu laktacyjnego ssaków występująca w okresie okołoporodowym- pomaga ona w działaniu przeciwzapalnym, przeciwbakteryjnym, przeciwgrzybicznym i zwiększa możliwość gojenia się skóry / naskórka.
- srebro koloidalne – ma znaczenie głównie bakteriobójcze i jest powszechnie uważane za jeden z najsilniejszych antybiotyków, działa przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie i normalizuje naszą skórę.
- alantoina – ma właściwości nawilżające, a przede wszystkim wspomaga gojenie się uszkodzeń skóry w tym ran spowodowanych chirurgicznymi czy kosmetycznymi zabiegami, ale również wspomaga gojenie się skóry przy trądziku.
- pantenol – rownież wspomaga nam proces gojenia się uszkodzeń skóry, łagodzi i nawilża skórę, ale także poprawię barierę lipidową naskórka. Ważne jest też, że nie powoduje uczuleń.
- witamina E – posiada właściwości wolnorodnikowe czyli zwalcza wolne rodniki, pomaga w uelastycznieniu skóry oraz wspomaga nawilżenie. Ale tak jak pozostałe składniki wspomaga leczenie zapalenia skóry oraz ma lekki faktor ochronny.
Konsystencja lekka, podobna do gen factor nr 2, ale nie aż tak przypominająca mleko zsiadłe, raczej bardziej kremowa. Zapach kwaśny, wchłanianie po chwili, dość szybkie, smarowanie nie sprawa problemu, aczkolwiek na początku aplikacji rozsmarowuje się z widoczną białą powłoką po skórze, po chwili znika, wchłonięta przez skórę. Opakowanie to tubka co jest pozytywne, ze względu na nie dotykanie ręką pozostałego kremu i nie ma możliwości przeniesienia do kremu jakichkolwiek drobnoustrojów.
Po tygodniu stosowaniu, zdecydowana poprawa wyglądu skóry na twarzy, uelastycznienie, przy problemach skórnych typu wypryski, zmniejszenie występowania takich elementów na twarzy oraz łagodzenie tych, które już były na twarzy, zmniejszenie zaczerwienienia skóry twarzy. Nie ma problemu z zapachem, nie drażni. Czuć nawilżenie.
Moja ocena: 6/5 powyżej skali, uwielbiam ten krem:)
A teraz…Keep Calm and Carry On:)