Będąc w Italy mocno zostałam zaskoczona, że znalazłam sklep Lush, to jak znaleźć nie wiem co nie wiem gdzie, taka była radość:) Zatem musiałam wejść i się ucieszyć:)
Oczywiście wybór był tak wielki, że nie umiałam się zdecydować. Szampony, mydła, bomby, kremy, zele i balsamy….Aaaaa!! Normalnie marzenie…I wiecie co myślałam, że to wszystko takie przereklamowane, ale jak się tam wchodzi to zapach jest obłędny. Wszystkiego możecie dotknąć, każde mydło przetestować, każdy szampon i balsam. Po prostu raj na ziemi.
I takim to sposobem, że obsługa (Thank God!) mówiła po angielsku zakupiłam trzy produkty w tym jeden prezent…
Numerem jeden był szampon BIG z solą morską…Czyli jak to powiedziała Szusz…Taki no glut. I owszem forma jest naprawdę śmieszna.
Sam prodkt opakowany jest w czymś na zasadzie słoika..A w środku ukryta jest papka dość lejąca z solą, gruboziarnistą. Zapach jest morski, ale tak morski, że w ciągu dnia czuję go na włosach i napawam się nim normalnie jak jakaś nienormalna 😀
Pamiętajmy, że sól wysusza, sam szampon za to bardzo mocno oczyszcza, zatem nie powinniśmy go stosować codziennie. Ja używam raz/ dwa razy w tygodniu. Włosy są lśniące i miękkie. Mnie efekt uniesienia nie powalił, ale źle też nie jest.
Cena to ok. 17 Euro. Na dość długo wystarcza.
Drugi produkt hit blogosfery czyli peeling do ust, mój wybrany w wersji miętowej..
Powiem Wam, że to mój numer jeden…Ubóstwiam, świetnie peelinguje, nawilża, zmiękcza. Do tego cudownie smakuje. Bajka sama w sobie!!!
Koszt to ok. 7 euro. Co do peelingu z braku laku, postaram się iść w ślady RLM i zrobię sama własny peeling, oczywiście efektami podzielę się z Wami na blogu:)
Trzeci produkt to mydło Brazilian Sand. Mocno peelingujące mydło o świeżym zapachu. Ceny szczerze nie pamiętam, ale wybieracie sobie ilość odkrojoną, więc nawet przy małym budżecie możecie wypróbować mydełek. Powiem tylko, że kolejna moja wyprawa na pewno zawierać będzie Lush:)
A teraz…Keep Calm and Carry On:)